czwartek, 29 sierpnia 2013

Przepiśnik

Podczas mojego letniego pobytu w Trójmieście odwiedziłam sklep DeaArt  znajdujący się w Gdańsku. Tam  kupiłam wykrojnik fartuszka, który idealnie pasuje do przepiśników. Przepiśnik powstał z papierów UHK Gallery. Uważam, że naprawdę mają fantastyczne papiery. Zresztą staram się kupować papiery tylko polskich twórców - nie tylko są piękne , ale i konkurencyjne cenowo.

Zanim jednak pokażę zdjęcia przepiśnika, chciałam się pochwalić, że mój notesik wygrał (były dwa pierwsze miejsca) wyzwanie u Asi. Strasznie się z tego powodu cieszę :) 

Oto mój przepiśnik:





sobota, 24 sierpnia 2013

Kartki urodzinowe

Bardzo lubię robić i wysyłać kartki na różne okazje. Cieszę się, że wciąż wiele osób je wysyła i wydaje mi się nawet, że życzenia smsowe są już trochę mniej popularne, niż jakiś czas temu (na szczęście).

Zrobiłam 2 karteczki; obie powędrowały do osób, które niedawno obchodziły urodziny. Jedna bardziej klasyczna - koszyczek z mnóstwem kwiatów i nieśmiertelnymi motylkami. Druga miała być bardziej mediowa, ale ponieważ mam małe doświadczenie z mediami, to jest ona dosyć skromna i tak naprawdę niewiele tam chlapania :) Ale żeby nie było - użyłam zarówno pasty strukturalne, jak i gel medium oraz fioletową mgiełkę. Jak na początek - niewiele, ale może z czasem będzie więcej tego wszystkiego.

Teraz karteczki, które prezentują się tak (mam nadzieję, że sprawiły radość):







wtorek, 20 sierpnia 2013

Notes

Notesik, który dzisiaj chcę zaprezentować, powstał jeszcze przed moim urlopem, ale zbindowania doczekał się dopiero po przyjeździe. Ale, jak to mówią: co się odwlecze to nie uciecze (podobno) :) Tym razem prawie uciekło, ale zgłaszam ten notesik - w ostatniej chwili - na wyzwanie u Asi. Wyzwanie nosi tytuł "Moja specjalność", a że w twórczości papierowej czuję się najlepiej, zgłaszam poniższy notesik:





Oto banerek wyzwania:


sobota, 17 sierpnia 2013

Ukraina 2013 - cz. 1 - z Warszawy do Użhorodu

W tym roku na wakacje ponownie pojechaliśmy za naszą południowo-wschodnią granicę. Tym razem większą ekipą, bo aż w siedem osób (z czego, trzy panie i czterech panów), no i dwoma już samochodami. Miało to swoje plusy i minusy, bo w większej grupie trudniej o jednomyślność, ale ostatecznie wyjazd udał się znakomicie i wszyscy wróciliśmy zadowoleni (a przynajmniej wszyscy tak mówili :)

Ogólnym celem tegorocznego wyjazdu były ukraińskie Karpaty, które w okresie międzywojennym stanowiły granicę między Polską a Rumunią i Czechosłowacją, zaś po rozbiorze Czechosłowacji –  Ukrainą Karpacką i Węgrami.

Pierwszy dzień wykorzystaliśmy na dojazd pod granicę ukraińską, po drodze zwiedzając kilka miejscowości – Wojciechów, Kraśnik, Łańcut. Na noc zatrzymaliśmy się w Krościenku, i drugiego dnia rano tam przekroczyliśmy granicę. Zaraz za Chyrowem przywitały nas na szosie przedstawicielki lokalnej fauny domowej.


W Felsztynie zaś zatrzymaliśmy się ponownie pod pomnikiem Szwejka – w zeszłym roku mżył deszcz, teraz zaś było ładnie i słonecznie.


Z Felsztyna ruszyliśmy w nieznane, to znaczy, w rejony, gdzie nikogo z nas jeszcze nie było. Szutrowa droga prowadziła przez coraz to większe pagórki, w stronę wschodnich Bieszczad.



Pierwszym punktem programu była Przełęcz Użocka. Na zdjęciu, wykonanym z szosy, widać linię kolejową Chyrów-Użhorod, za którą biegnie granica polsko-ukraińska, a w dole płynie San. Zalesione wzgórza to najbardziej na południe wysunięty kraniec Polski, zaś góry w oddali po prawej to masyw bieszczadzkiego Halicza.


Zjechaliśmy na chwilę do ostatniej wsi po tej stronie Karpat – Sianek, które przed wojną były popularnym kurortem i stacja narciarską. Oczywiście nic już z tego klimatu tam nie pozostało.

Tuż przed przełęczą stoi pomnik Strzelców Siczowych – pierwszowojennej ukraińskiej formacji zbrojnej, która tak, jak Legiony Polskie, walczyła po stronie austro-węgierskiej z Rosją, a tu stoczyła swoją pierwszą bitwę. Na samej przełęczy znajduje się punkt kontrolny ukraińskiej straży granicznej, która tylko zagląda w paszporty i bez problemów przepuszcza dalej. Zatrzymaliśmy się tam na parkingu i zrobiliśmy obiad. Wokół parkingu stoją liczne tablice informacyjne, opisujące atrakcyjne turystycznie miejsca Użańskiego Parku Narodowego oraz historię Przełęczy Użockiej, o którą ciężkie boje toczyły się podczas obu wojen światowych (na przełęczy znajdują się dwa cmentarze wojenne).



Na niedawno wydanych mapach polskich i ukraińskich widnieją dwa zielone szlaki turystyczne – pierwszy z Przełęczy Użockiej do jednego ze źródeł Sanu, położonego na samej granicy, a drugi – z Wierchowiny Bystrej na Połoninę Bukowską. Po zasięgnięciu języka u pograniczników dowiedzieliśmy się jednak, że żaden z nich już nie istnieje. Innymi słowy, nie ma aktualnie możliwości legalnego podejścia ze strony ukraińskiej na polską granicę. Szkoda, bo na popołudnie planowaliśmy takie właśnie dwa krótkie wypady.


Wieczorem dojechaliśmy do stolicy Zakarpacia – Użhorodu, ale jeszcze po drodze odwiedziliśmy, malowniczo położone na wysokiej skale, ruiny Zamku Niewickiego.


W Użhorodzie zatrzymaliśmy się na noc w hotelu, z którego balkonów rozpościerał się bardzo ładny widok na miasto.


Trzeci dzień spędziliśmy na zwiedzaniu miasta. Muzeum zamkowe było akurat zamknięte, ale można było wejść na zewnętrzny dziedziniec, na którym urządzono mini-ogród botaniczny, ozdobiony zabytkowymi rzeźbami i obejrzeć zamek z zewnątrz. Niewiele zmienił się on od czasów, które obrazuje makieta – w ruinę popadł tylko kościół, którego zarysy murów są eksponowane na dziedzińcu.



Otwarty był natomiast skansen, położony tuż obok zamku. Większość budynków można zwiedzać także wewnątrz.





Skansen ma całkiem licznych stałych mieszkańców :)




Potem udaliśmy się na zwiedzanie starówki, zaczynając od soboru katedralnego i synagogi, zamienionej obecnie na filharmonię.



Stara część Użhorodu robi bardzo miłe wrażenie – jest zadbana i sensownie zagospodarowana. Główne ulice przeznaczono tylko dla pieszych, a wzdłuż brzegów rzeki Uż – urządzono bulwary.







Na ulicach można spotkać malarza – Ignacego Roszkowicza, latarnika – Wujka Kolę, Dobrego Wojaka Szwejka i... zdawało nam się, że Fryderyka Chopina, ale ostatecznie okazało się, że to Franciszek Liszt. A stoi tam też Statua Wolności i inne niespodzianki – trzeba tylko się dobrze rozglądać po bulwarach… :)






Na kilku kamienicach ocalały malowane szyldy w językach: węgierskim i czeskim.


Na koniec podjechaliśmy jeszcze do kościoła św. Anny na Horianach, opisywanego jako jeden z nielicznych w tym rejonie zabytków budownictwa romańskiego i gotyckiego. Jak się jednak okazało, kościół ten jest całkowicie otynkowany i właściwie tylko kształt okien wskazuje na jego wiekowość. A ponieważ był na głucho zamknięty, nie było jak obejrzeć znajdujących się ponoć wewnątrz pięknych fresków.

Na wieczór planowaliśmy dojechać do Mukaczewa, ale na drodze stanęła nam technika – tuż przed wyjazdem z Użhorodu w jednym z samochodów zaczęło coś niemiłosiernie zgrzytać w przednich kołach. Po szybkich oględzinach panowie postawili diagnozę – trzeba kupić nowe klocki hamulcowe. Zajechaliśmy do mijanego akurat motelu, żeby zapytać o najbliższy sklep z częściami, a że było dość późno, uznaliśmy, że tu w ogóle przenocujemy. Jak więc widać, trzeciego dnia przejechaliśmy sobie z Użhorodu do... Użhorodu :)

A awaria okazała się nie taka poważna – po zdjęciu i ponownym założeniu kół zgrzytanie ustało i nic nie trzeba było wymieniać.

(c.d.n.)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wyniki Candy

Czas podać wyniki wakacyjnego Candy :) Najpierw jednak chciałabym podziękować wszystkim za wzięcie udziału w zabawie. Bardzo mi miło, że przybyło mi nowych obserwatorów - mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej :) Po drugie - miło mi poznać Wasze blogi - powoli zaglądam do Was i podziwiam piękne prace, które tworzycie :)

Po trzecie - to już tak na koniec, przed ogłoszeniem wyników - taka mała prośba i prywata :) Niedawno moja siostra cioteczna założyła bloga - proszę, zajrzyjcie do niej od czasu do czasu i zobaczcie, co pięknego robi. Wiem, że na początku blogowej drogi nie jest łatwo, trzeba się troszkę napracować, żeby zdobyć nowych obserwatorów, komentatorów i czytaczy. A naprawdę uważam, że to, co robi, jest warte uwagi, zatem zaglądajcie do Bori Bori


Przechodzę już do sedna - w moim Candy wzięło udział 43 osoby (wpisów jest 44, ale jeden jest podwójny), nagrodę główną wylosowała osoba, która wpisała się jako 27 :)


Osobą tą jest Magda Wrona 8 :)

Postanowiłam rozlosować jeszcze jeden podobny zestawik:

Pod numerem 31 kryje się Klamaja :)

Dziewczyny, bardzo proszę o przysłanie swoich adresów na mój adres mailowy (jest w pasku bocznym). I oczywiście gratuluję :)

sobota, 10 sierpnia 2013

Notes

Dawno nie było mnie na blogu, ale mam nadzieję, że teraz będę się pojawiała nieco częściej. Urlop niestety dobiegł końca, trzeba było wrócić do domu, do pracy i codzienności jakże innej od tej wakacyjnej.
Wkrótce, postaram się co nieco napisać o swoich wojażach - jakoś tak się złożyło, że znowu będzie o Ukrainie, ale o innych rejonach niż  w zeszłym roku.
Kilka dni spędziłam również w Trójmieście, tam przy okazji zajrzałam do sklepu scrapowego DeaArt , który mieści się w Gdańsku. Jest to sklep internetowy, ale w wybrane dni w tygodniu prowadzi także sprzedaż stacjonarną. Polecam - właścicielka jest naprawdę przemiła.

A teraz coś scrapowego - coś czyli notesik. Powstał jeszcze przed urlopem, ale już nie miałam czasu, żeby go tutaj zaprezentować. W końcu jednak doczekał się. Zrobiłam go z papierów Lemonade, jego główną ozdobę stanowi zegar i jakże by inaczej - motylki :)