niedziela, 30 września 2012

Kartka z okazji urodzin dziecka

Koleżanka poprosiła mnie o zrobienie karteczki z okazji pierwszych urodzin dziewczynki - Zuzi. Motywy więc musiały być stosowne dla dziewczynki. Idealnie wpasowały się w temat papiery The ScrapCake. To moja pierwsza kartka z tych papierów. Dodatków tu niewiele; prócz papierów użyłam perełek w płynie, wstążeczki, guziczków i oczywiście, kosteczek 3D.

Całość prezentuje się następująco:





czwartek, 27 września 2012

Kartka urodzinowa

Połączenie niebieskiego i brązu wydaje mi się połączeniem idealnym - zawsze wygląda pięknie. W takiej właśnie tonacji zrobiłam najnowszą kartkę urodzinową. Kartka jest mocno warstwowa, część warstw przykleiłam kosteczkami 3D. Głównym elementem kartki jest piękny motyl. Do całości dodałam bawełnianą koronkę i oto jest, moja kartka...













niedziela, 23 września 2012

Męska kartka urodzinowa

W ciągu tygodnia trudno jest mi się zabrać za scrapowanie, ale dzięki temu, że we wtorek umówiłam się z Izą na spotkanie - scrapowo-ploteczkowe, udało mi się zrobić karteczkę. Kartki dla mężczyzn są karteczkami trudnymi i ciężko znaleźć mi na nie fajne pomysły. Ale jak trzeba to trzeba :) 
Ta jest w tonacji niebiesko - brązowej. Do jej zrobienia użyłam również niezawodnych elementów z Wycinanki - tym razem były to m.in kieliszki i butelka oraz juty, którą ostatnio bardzo polubiłam i bardzo często jej używam. Kartka jest przestrzenna dzięki użyciu kosteczek 3D.

Zdjęcia są autorstwa Izy, bo ja wprawdzie wzięłam ze sobą aparat, ale nie naładowałam akumulatorków:)






niedziela, 16 września 2012

Multi candy w Stonogi

Zobaczcie jakie cudowne Candy przygotował Sklep Stonogi na swoim blogu. Warto tam zajrzeć i zapisywać się :)




środa, 12 września 2012

Z okazji narodzin

Wczoraj zrobiłam 2 karteczki z okazji narodzin. Powstały z papierów ILS, w obu dominuje kolor niebieski - oczywiście jak się możecie domyślić - karteczki są przeznaczone dla chłopców.

Jedną postanowiłam zrobić okrągłą - moim zdaniem taka kartka zawsze wygląda efektownie, a druga ma tradycyjny kształt. Ozdób tu niewiele, za to użyłam sporej ilości kosteczki 3D.

Oto najnowsze karteczki:







wtorek, 11 września 2012

Candy u Ani

Zajrzyjcie koniecznie do Ani i zobaczcie jakie śliczności przygotowała w swoim Candy, a tu jeszcze coś dodała, warto więc przeczytać oba posty i koniecznie się zapisać :) I niech Was nie zmyli obrazek - dzieci nie są do wygrania ;)


środa, 5 września 2012

Okrąglaczek

Bardzo lubię okrągłe karteczki, kiedyś wydawało mi się, że zrobienie takiej kartki bez wykrojnika jest niemożliwe, ale dzięki różnorakim kursom scrapowym dowiedziałam się, że jednak jest to możliwe i w dodatku bardzo proste :)

Poniższą karteczkę zrobiłam na wyzwanie Lemonade. Warunkiem było użycie koloru niebieskiego, jakiegoś okrągłego elementu oraz dodanie motylka lub ptaka. Wszystkie 3 warunki spełniłam :) Kartka jest przestrzenna dzięki użyciu sporej ilości kosteczek dystansowych - niestety nie widać tego na zdjęciu. 

Poniżej 2 zdjęcia tej samej karteczki, drugie zdjęcie przekłamuje dosyć mocno kolory, ale moim zdaniem lepiej widać kształt karteczki :)






poniedziałek, 3 września 2012

Notesowo - wyzwaniowo

Dzięki temu, że mam piękną, malutką, różową bindownicę mogę robić notesiki :) Niestety, nie mam aż takiej siły w rękach, żeby sprawnie ją obsługiwać (może po kilkukrotnym użyciu będzie łatwiej chodzić), więc o zbindowanie póki co muszę prosić silniejszych, z większą krzepą w rękach :)

Najnowszy notesik powstał na bazie nowych papierów CraftHouse. Wprawdzie zakupiłam je w czerwcu na zlocie scrapowym, ale dopiero teraz zaczęłam je ciąć :) Użyłam też pięknego roweru z Wycinanki - długo u mnie leżał, bo ciągle mi było szkoda go użyć do jakiejkolwiek pracy. W końcu zdobyłam się na odwagę i teraz dumnie zdobi okładkę notesu. Pracę zgłaszam na wyzwanie Scrap Marketu (mam nadzieję, że jest zgodna z wytycznymi).




sobota, 1 września 2012

Podróż na Krym – część 3 – Teodozja

Najdalsza ze wszystkich naszych dotychczasowych krymskich wycieczek prowadziła do Teodozji. Jest to duże, bardzo stare miasto, położone na południowo-wschodnim wybrzeżu półwyspu, istniejące nieprzerwanie od czasów antycznych. W dodatku, obecnie nosi swoją pierwotną, starogrecką nazwę.

Z Ałuszty do Teodozji pojechaliśmy autobusem przez Symferopol, Biełogorsk i Stary Krym (według rozkładu, podróż taka trwa 4 h 15 min.). Pierwsza przygoda spotkała nas zaraz na starcie. Dostaliśmy bilety na miejsca nr 26 i 27, na samym końcu autobusu. Z pewnym zdziwieniem zauważyliśmy, że z naszymi miejscami sąsiadują miejsca nr 28 i... nr 28. Jak się okazało, kierowca wykazał inicjatywę i w 29-miejscowym autobusie zainstalował trzydzieste miejsce – za przejazd na którym opłata trafiała do jego prywatnej kieszeni :) Ponieważ jednak nie mógł wywiesić nad nim numeru „30”, nadał mu nr 29, które to miejsce z kolei stało się drugim numerem 28 :)))


Nie był to jednak koniec przygód podczas samej podróży. Tył autobusu miał skład wprawdzie słowiański, ale mieszany – rosyjsko-ukraińsko-polski. Szybko więc nawiązaliśmy znajomości ze współpasażerami. Okazało się, że jeden młody Rosjanin nie wiedział, gdzie leży Polska, co jeden Ukrainiec (jak się okazało, artysta-rzeźbiarz) skwitował stwierdzeniem, że Rosjanie mają w szkole inne globusy :) Generalnie, w tylnoautobusowych relacjach rosyjsko-ukraińskich dawało się stale odczuć wzajemne drobne złośliwości :) Natomiast tuż przed Teodozją, autobus zatrzymała GAI i dłuuugo szukała, do czego by się tu przyczepić. Ostatecznie, sympatyczny skądinąd kierowca został oskarżony o sprowadzanie zagrożenie na podróżnych, gdyż tylne drzwi ewakuacyjne miały uszkodzoną klamkę. Poszedł więc z milicjantem na „gajówkę” i dopiero po jakimś kwadransie wrócił, klnąc pod nosem. O ile zrozumieliśmy, musiał zapłacić niemały mandat. Czekając na kierowcę, tył autobusu zastanawiał się, czy milicjant nie zauważył też gołego haku po młotku, przeznaczonym do awaryjnego stłuczenia szyby...

Teodozja przywitała nas zachmurzonym niebem. Zaraz przy dworcu autobusowym stoi zabytek sakralny o najbogatszym chyba wystroju architektonicznym – cerkiew św. Katarzyny.





Spacerkiem wzdłuż głównej ulicy, a potem po oddalonym od niej deptaku, doszliśmy do centralnej, kurortowej części miasta. Poznać można ją po zagęszczeniu straganów, stojącym jeden obok drugiego i dosyć szczelnie zasłaniającym widok na stojące za nimi XIX-wieczne wille.




Jak można było się tego spodziewać – po chwili lunął deszcz. My, na szczęście, dochodziliśmy akurat do jedynego otwartego tego dnia dużego muzeum – krajoznawczego. Średnio ciekawy z zewnątrz budynek kryje w sobie interesujące i obszerne ekspozycje. Na parterze przedstawiono przyrodę i geologię Krymu oraz znaleziska archeologiczne – prehistoryczne i starożytne, z czasów istnienia tutaj kolonii greckiej. Wśród licznych eksponatów znajduje się m.in. wielka płaskorzeźba z gryfem, który i dziś jest godłem Krymu. Na piętrze umieszczono ekspozycje etnograficzne, z odtworzonymi wnętrzami mieszczańskimi i wiejskimi, dawnymi strojami itp., jak również sporą ekspozycję, dotyczącą okresu II Wojny Światowej, oraz witryny z kilkoma setkami pocztówek, przedstawiających Teodozję z okresu przedrewolucyjnego. Ponadto, na dziedzińcu Muzeum urządzono lapidarium detalu kamiennego. Gdy opuściliśmy Muzeum, deszcz już nie padał.


Minęliśmy dworzec kolejowy oraz stojący tuż obok, obowiązkowy na Krymie, pomnik Lenina, jak również studnię, ufundowaną przez Iwana Ajwazowskiego – Ormianina, lokalnego działacza społecznego i malarza-marynistę.



O ile w północnej części miasta wzdłuż brzegu morskiego ciągną się plaże, o tyle część południowa jest odcięta od morza portem handlowym i wojennym. Znajduje się tam jednak kilka ciekawych zabytków. Jako następne, obejrzeliśmy swobodnie dostępne ruiny kolejnej twierdzy genueńskiej, w obrębie murów której stoją cztery murowane cerkwie (zaraz przy cerkwi Iwerskiej Ikony Matki Bożej można kupić kwas chlebowy z beczki). Niestety, choć morze stąd widać, nie da się do niego dojść – jak mówią tabliczki, jest to teren dzierżawiony przez Marynarkę Wojenną Federacji Rosyjskiej.





W południowej części miasta warto również zwrócić uwagę na dwa zabytki sakralne – XVII-wieczny Meczet Piątkowy i niepozorny na pierwszy rzut oka kościół ormiański św. Siergieja, najstarszy w mieście, użytkowany nieprzerwanie od XIV w.




Przez centrum miasta biegnie niedługi deptak – ul. Ziemska, a w oczy rzuca się jedna ze ścian Narodowej Galerii Obrazów im. Iwana Ajwazowskiego, z płaskorzeźbionym dziobem żaglowca, stale okupowanym przez fotografujących się przy nich turystów. Muzeum (niestety, było zamknięte) posiada oczywiście bogaty zbiór twórczości swojego patrona, ale gromadzi też inne eksponaty sztuki marynistycznej.



Bezpłatną, dość szeroką, piaszczystą i nawet niezbyt zatłoczoną plażę odcina od miasta linia kolejowa. Pociągi towarowe i osobowe jeżdżą po niej dość często, co wygląda nieco surrealistycznie – gwar szerokiego nadmorskiego bulwaru co paręnaście minut jest zagłuszany przeciągłym gwizdem lokomotywy i stukotem kół po szynach.




Do Ałuszty powróciliśmy tą samą drogą, którą jechaliśmy rano. Tym razem – bez jakichś nadzwyczajnych przygód. Jeden dzień to za mało, żeby zwiedzić wszystkie ciekawe miejsca w Teodozji, więc chyba jeszcze kiedyś  tu przyjedziemy :)


(c.d.n.)