Wprawdzie jeszcze nie skończyłam opisywać mojego wakacyjnego wyjazdu na Ukrainę, ale żeby przekazać wrażenia na gorąco, przeskoczę na chwilę za naszą południową granicę :)
W tym roku na Sylwestra skorzystaliśmy z zaproszenia naszych starych dobrych znajomych z Brna. Dojechaliśmy tam metodą kombinowaną. Z Warszawy wystartowaliśmy nocnym autobusem w czwartek 27 grudnia, by po średnio przespanej nocy dojechać na krótko przed szóstą rano do Pragi.
W Pradze byliśmy już wiele razy, ale po raz pierwszy widzieliśmy to miasto tak puste, jakby zaraza przez nie przeszła :) Na Václaváku - pojedynczy przechodnie, na Rynku - żywej duszy, na Moście Karola - jeden fotograf...
Posiedzieliśmy chwilkę przy herbatce na Rynku Małostrańskim, a gdy wyszliśmy - było już całkiem jasno. Wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy do ogromnej pasmanterii :) A potem - do równie ogromnych księgarni :)
Po zakupach udaliśmy się do naszej ulubionej gospody, ukrytej w jednej ze staromiejskich piwnic. Bo wbrew pozorom, nawet w samym centrum praskiego starego miasta można znaleźć pustawy lokal, w którym za normalną cenę podają smażony ser i polewają piwo :) W końcu rdzenni Prażacy też muszą mieć gdzie przyjść na obiad :)
A po południu wsiedliśmy do ekspresu "Brneński Smok" i pojechaliśmy do Brna, gdzie kolega odebrał nas z dworca.
Sobotę spędziliśmy, snując się uliczkami dawno nie widzianego Brna i zaglądając do antykwariatów i innych sklepów.
W niedzielę pojechaliśmy autobusem do Kromierzyża. Znajduje się tam ładne stare miasto z kilkoma świątyniami (największą jest monumentalny, neogotycki kościół św. Maurycego), barokowym słupem morowym (stawiano je jako wota za oddalenie epidemii) oraz, wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, zespołem pałacowo-parkowym, należącym niegdyś do tutejszych arcybiskupów.
Jednakże, zimą w Czechach wszystkie rezydencje tego typu są zamknięte, więc sam pałac obejrzeliśmy jedynie z zewnątrz. Z tej samej przyczyny nawet nie nastawialiśmy się na obejrzenie ogrodu kwiatowego. W zupełności jednak usatysfakcjonowała nas wizyta w ogromnym parku pałacowym, zabudowanym sztucznymi ruinami, kolumnadami i innymi obiektami małej architektury. Szczególną atrakcją jest znajdujące się na jego terenie małe ZOO. O ile małpy czy bobry siedzą zamknięte w klatkach, o tyle wszelkiego rodzaju ptactwo biega swobodnie po parkowych alejkach, a po otwartym wybiegu spacerują daniele, owce i osły. W dodatku, w parku spotkać można zające i wiewiórki.
Odwiedziliśmy też Muzeum Regionalne - również zaskakująco duże, jak na niewielką w sumie miejscowość. W dawnych piwnicach staromiejskich kamienic umieszczono multimedialną wystawę archeologiczno-historyczną, zaś na piętrach znajdują się ekspozycje przyrodnicze, folklorystyczne, galerie malarstwa i fotografii.
W Kromierzyżu byliśmy pierwszy raz, ale na pewno jeszcze kiedyś przyjedziemy tam latem. I nie w niedzielę, kiedy to czeskie miasteczka są całkowicie wymarłe i wszystko pozamykane jest na cztery spusty :)
Samego Sylwestra spędziliśmy na domowej imprezie razem z naszymi znajomymi Czechami (czy konkretnie, Morawiakami - bo oni swoją odrębność regionalną silnie podkreślają) i już nazajutrz musieliśmy wracać do domu, bo drugiego stycznia to przecież normalny dzień pracy... :(