niedziela, 27 stycznia 2013

Wakacyjny album z papierowych torebek

Zdjęcia z lipcowego wyjazdu na Krym czekały bardzo długo - najpierw na wywołanie, a potem na zrobienie albumu. To dopiero kilka zdjęć, które doczekały się własnego albumu, inne wciąż czekają na swoją kolej.

Już dawno temu byłam na warsztatach, na których Karola pokazywała, jak zrobić album na bazie papierowych, szarych torebek. Pomysł bardzo mi się spodobał; to chyba najtańsza baza albumowa, jaką można znaleźć w sklepach scrapowych :) Chociaż nie zawsze papier tych torebek jest odpowiedni, ja wybieram te grubsze - cieńsze, moim zdaniem, nie za bardzo się nadają.

Ponieważ nie miałam białej farby akrylowej, brzegi torebek i środek (na zgięciu) pomalowałam gesso. Nie miałam czasu, aby czekać aż samo wyschnie, ale w końcu od czego mam suszarkę do włosów? :) Potem wystarczyło odpowiednio poprzycinać papiery, trochę dodatków - nie za dużo - wolałam, żeby album jednak zamykał się i nie był zbyt "opasły". W całości powstał z papierów Studio 75, które kiedyś wygrałam w Candy u Ani. Całość została zbindowana.

A oto i albumik w całej okazałości:












środa, 23 stycznia 2013

3rd Eye

Dzisiaj swoje podwoje otworzył zupełnie nowy sklep internetowy, ale ze znanymi już produktami :)

Zaglądajcie więc do sklepu 3rd Eye

oraz wygrywajcie nagrody :)



niedziela, 20 stycznia 2013

Notes odrobinę recyklingowy

Notesik powstał jeszcze w grudniu, dostała go w prezencie koleżanka. Nadszedł wreszcie czas, żebym zaprezentowała go również tutaj. Powstał z papierów I Lowe Scrap - Pops Of. Bardzo spodobała mi się właśnie ta kolekcja papierów, jest w intensywnych kolorach - dużo tam niebieskości, które uwielbiam.

Do papierów dodałam obrazki, wycięte ze starego kalendarzyka. Obrazki są autorstwa czeskiego poety i rysownika - Honzy Volfa. Bardzo lubię jego kalendarzyki, które ozdabia swoimi słynnymi słoneczkami oraz okrasza wierszykami i sentencjami, w których jak to sam określa, jest mnóstwo optymizmu, humoru, miłości oraz słoneczka właśnie.

Oto jego słynne słoneczko:



A oto mój notesik z obrazkami, wyciętymi ze starego kalendarzyka autorstwa Honzy Volfa:









Candy w Magicznej Kartce

Nowa, słodka jak wata cukrowa, różowo-niebieska kolekcja papierów do wygrania w  Magicznej Kartce 
Zaglądajcie, podziwiajcie i zapisujcie się na candy :)


niedziela, 13 stycznia 2013

Kalendarzyk na 2013 rok

Wczoraj, późnym wieczorem w końcu udało mi się zrobić kalendarzyk dla siebie samej. Połowa stycznia to czas najwyższy na nowy kalendarz :)
Mój powstał z papierów w tonacji niebieskiej i brązowej czyli moich ulubionych kolorach. Nie chciałam zbyt wielu dodatków - w torebce na pewno by poodpadały, a  w szczególności w torebce, w której wciąż i wciąż jest całkiem spory bałagan.
Bazę kalendarza stanowi gotowy wkład zakupiony w empiku. Całość została zbindowana.
Oto i mój kalendarz, który będzie mi służył, mam nadzieję, przez cały rok:










sobota, 12 stycznia 2013

Candy - Nowe kolekcje papierów 7 Dots Studio

Nowe, piękne kolekcje papierów pojawiły się w 7 Dots Studio, nie wiem która ładniejsza - obie piękne i bardzo oryginalne, choć bardzo różniące się stylem.
Oba komplety tych cudowności można wygrać w candy na blogu u Tusi .

Najnowżesz kolekcje prezentują się tak:







niedziela, 6 stycznia 2013

Kalendarzyk na rok 2013

Ostatnio dosyć mało czasu poświęcałam na scrapowanie, ale i czas ku temu nie był zbyt sprzyjający. Najpierw święta, potem wyjazd sylwestrowy do Czech, w końcu powrót do szarej codzienności. Wczoraj  udało mi się zrobić kalendarzyk kieszonkowy, taki mały do torebki.
Nim jednak napiszę nieco więcej o kalendarzyku, chciałabym odpowiedzieć na pytania pojawiające się w komentarzach dotyczących domku. Otóż domek zrobił furorę, podobał się nie tylko chrześnicy, ale również  wielu dorosłym :). A nad kominkiem rzeczywiście wisi obraz Kossaka przedstawiający Marszałka na Kasztance.

Wracając do kalendarzyka -  zrobiłam go z myślą o swojej bardzo dobrej koleżance, która jednak mieszka dosyć daleko ode mnie i nie mamy zbyt wielu okazji aby się spotkać. Zrobiłam go w takim klimacie jaki lubię i w sumie równie dobrze mógłby być przeznaczony dla mnie. Dla siebie zrobię w kolejnej wolnej chwili. Do jego zrobienia użyłam gotowego wkładu - kalendarza. Samodzielnie zrobiłam okładki, ozdobiłam je, a następne wszystko zostało zbindowane. Moim zdaniem taki kalendarzyk do torebki musi być funkcjonalny, nie używałam więc do zdobienia kosteczek dystansowych czy zbyt wielu ozdób - wszystko to mogłoby w czasie użytkowania i noszenie a torebce najzwyczajniej w świecie poodpadać. Ograniczyłam się do kilku ozdób i pięknego papieru w brązowych odcieniach z kolekcji UHK Gallery - Silent Night. Ozdoby to wycięte baloniki, koronka, metalowe zawieszki: zegar oraz ptaszek, troszkę taśmy dekoracyjnej, naklejki vintage.

Moja prace idealnie wpisuje się w wyzwanie, które na swoim blogu ogłosiła Asia. Praca ma wyrażać mnie, a więc jest właśnie taka moja, jakbym robiła dla siebie - w moich ulubionych kolorach i nieco starociowym klimacie. Mam nadzieję, że i koleżance się spodoba.











sobota, 5 stycznia 2013

Na Sylwestra do Czech

Wprawdzie jeszcze nie skończyłam opisywać mojego wakacyjnego wyjazdu na Ukrainę, ale żeby przekazać wrażenia na gorąco, przeskoczę na chwilę za naszą południową granicę :)

W tym roku na Sylwestra skorzystaliśmy z zaproszenia naszych starych dobrych znajomych z Brna. Dojechaliśmy tam metodą kombinowaną. Z Warszawy wystartowaliśmy nocnym autobusem w czwartek 27 grudnia, by po średnio przespanej nocy dojechać na krótko przed szóstą rano do Pragi.

W Pradze byliśmy już wiele razy, ale po raz pierwszy widzieliśmy to miasto tak puste, jakby zaraza przez nie przeszła :) Na Václaváku - pojedynczy przechodnie, na Rynku - żywej duszy, na Moście Karola - jeden fotograf...

 


Posiedzieliśmy chwilkę przy herbatce na Rynku Małostrańskim, a gdy wyszliśmy - było już całkiem jasno. Wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy do ogromnej pasmanterii :) A potem - do równie ogromnych księgarni :)



Po zakupach udaliśmy się do naszej ulubionej gospody, ukrytej w jednej ze staromiejskich piwnic. Bo wbrew pozorom, nawet w samym centrum praskiego starego miasta można znaleźć pustawy lokal, w którym za normalną cenę podają smażony ser i polewają piwo :) W końcu rdzenni Prażacy też muszą mieć gdzie przyjść na obiad :)







A po południu wsiedliśmy do ekspresu "Brneński Smok" i pojechaliśmy do Brna, gdzie kolega odebrał nas z dworca.

Sobotę spędziliśmy, snując się uliczkami dawno nie widzianego Brna i zaglądając do antykwariatów i innych sklepów.





W niedzielę pojechaliśmy autobusem do Kromierzyża. Znajduje się tam ładne stare miasto z kilkoma świątyniami (największą jest monumentalny, neogotycki kościół św. Maurycego), barokowym słupem morowym (stawiano je jako wota za oddalenie epidemii) oraz, wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, zespołem pałacowo-parkowym, należącym niegdyś do tutejszych arcybiskupów. 


Jednakże, zimą w Czechach wszystkie rezydencje tego typu są zamknięte, więc sam pałac obejrzeliśmy jedynie z zewnątrz. Z tej samej przyczyny nawet nie nastawialiśmy się na obejrzenie ogrodu kwiatowego. W zupełności jednak usatysfakcjonowała nas wizyta w ogromnym parku pałacowym, zabudowanym sztucznymi ruinami, kolumnadami i innymi obiektami małej architektury. Szczególną atrakcją jest znajdujące się na jego terenie małe ZOO. O ile małpy czy bobry siedzą zamknięte w klatkach, o tyle wszelkiego rodzaju ptactwo biega swobodnie po parkowych alejkach, a po otwartym wybiegu spacerują daniele, owce i osły. W dodatku, w parku spotkać można zające i wiewiórki.







Odwiedziliśmy też Muzeum Regionalne - również zaskakująco duże, jak na niewielką w sumie miejscowość. W dawnych piwnicach staromiejskich kamienic umieszczono multimedialną wystawę archeologiczno-historyczną, zaś na piętrach znajdują się ekspozycje przyrodnicze, folklorystyczne, galerie malarstwa i fotografii.

W Kromierzyżu byliśmy pierwszy raz, ale na pewno jeszcze kiedyś przyjedziemy tam latem. I nie w niedzielę, kiedy to czeskie miasteczka są całkowicie wymarłe i wszystko pozamykane jest na cztery spusty :)

Samego Sylwestra spędziliśmy na domowej imprezie razem z naszymi znajomymi Czechami (czy konkretnie, Morawiakami - bo oni swoją odrębność regionalną silnie podkreślają) i już nazajutrz musieliśmy wracać do domu, bo drugiego stycznia to przecież normalny dzień pracy... :(