środa, 27 lipca 2011

Wakacje na Krymie cz. 3

Kolejnym miastem, które odwiedziliśmy na Krymie, był Bachczysaraj. Z Symferopola można tam dojechać elektriczką - czyli pociągiem, który jest wyjątkowo tani. Do Bachczysaraju jedzie się ok. 40 min, czas ten warto spożytkować na podziwianie krajobrazu za oknem. Jeszcze słowo o elektriczkach - są szersze niż nasze pociągi osobowe, maja też drewniane siedzenia. Kolorytu podróży dodają panie (rzadziej panowie), sprzedające różnego rodzaju dobra, a to lody, a to napoje, świeże bułeczki domowej roboty, wachlarze, mapy, wilgotne chusteczki, gotowaną kukurydzę..... czegóż tam nie było.W podróży więc można się najeść i zaopatrzyć w inne dobra.

Elektriczka



Widok z okna elekriczki - pasące się kózki



Krajobraz widoczny z okna podczas podróży do Bachczysaraju


Ze stacji w Bachczysaraju do Pałacu Chanów należy przejść ok. 3 km, można tez dojechać marszrutką (my trafiliśmy na mało przyjemnych kierowców marszrutek i zdecydowaliśmy się przejść ten odcinek pieszo).

Pałac Chanów jest największą atrakcją Bachczysaraju - nie kupując biletów wstępu można obejrzeć go jedynie z zewnątrz. Warto oczywiście kupić bilet i zobaczyć jak całość wygląda w środku. Możemy zobaczyć m.in. Fontannę Łez, pokoje codzienne chanów, pokoje gości, harem. W poszczególnych pomieszczeniach są rozmieszczone ekspozycje, dotyczące historii i kultury Tatarów. Na terenie kompleksu pałacowego są dwa meczety. Jeden z nich do dnia dzisiejszego jest  użytkowany przez Tatarów (można go zwiedzić za dodatkową opłatą). Jeśli zakupimy kolejny dodatkowy bilet, możemy obejrzeć łaźnie (naprawdę warto), a także cmentarz chanów.




 Pałac Chanów

Fontanna Łez

Łaźnia

 Cmentarz Chanów

Minarety

 Pałac Chanów


Atrakcją jest także możliwość przebrania się w strój tatarski i zrobienie sobie zdjęcia w takim przebraniu -  oczywiście przebrałam się.




Po zwiedzeniu Pałacu, udaliśmy się marszrutką w stronę skalnego miasta Czufut-Kale.Oczywiście marszrutką dojechaliśmy tylko do pewnego miejsca, resztę drogi musieliśmy przebyć na własnych nogach - wspinaliśmy się do góry, w straszliwym upale. Po drodze minęliśmy przepiękny Monastyr Uspieński.

Czym bliżej Czufut-Kale, tym więcej straganów z pamiątkami - niestety niezbyt oryginalnymi (ciekawe jedynie były mieszanki ziołowe i tamtejsze przysmaki).

Kiedy dotarliśmy do Czufut-Kale, zaczęło padać - z jednej strony, była to chwila oddechu po takim upale, z drugiej - zwiedzane w deszczu jest mało przyjemne.

W strugach deszczu opuściliśmy Bachczysaraj.


Monastyr Uspieński

(C.D.N.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)