poniedziałek, 25 lipca 2011

Wakacje na Krymie cz.1

Kilka dni temu wróciłam ze swojej długo wyczekiwanej wyprawy na Krym.  Jest więc okazja, żeby podzielić się na blogu swoimi przeżyciami i spostrzeżeniami. Może ktoś dzięki temu również nabierze ochoty na taką wyprawę - szczerze polecam.

Podróż rozpoczęliśmy 9 lipca, na warszawskim Dworcu Zachodnim. Wsiedliśmy do bardzo długiego i bardzo nagrzanego ukraińskiego pociągu, relacji Warszawa- Symferopol. Czekała nas ponad 35-godzinna podróż. Na szczęście, 4-osobowe wagony sypialne okazały się całkiem wygodne. Ku naszemu zdziwieniu, działała również klimatyzacja - co chyba uratowało nam życie podczas tej długiej podróży. Każdy wagon takiego pociągu miał swoją panią "providnyk", która wpuszczała do wagonu, po czym na cały czas podróży zabierała bilety (oddała je dopiero tuż przed stacją docelową), można było u niej zamówić wrzątek lub herbatę.
Wagony ukraińskie, mimo całej swojej siermiężności, okazały się być czyste, a co najważniejsze, w toalecie przez całą podróż była woda i nie unosił się  nieprzyjemny zapach, tak często charakterystyczny dla polskich toalet pociągowych.


Ukraiński pociąg - był tak długi, że nie mieścił się na peronie.

Podróż do granicy minęła bardzo szybko, wymiana kół pociągu również odbyła się bardzo sprawnie, podobnie zresztą, jak kontrola graniczna.

Rano dotarliśmy do Kijowa, gdzie mieliśmy 4-godzinny postój, który wykorzystaliśmy do zwiedzenia ukraińskiej stolicy.
Zwiedzanie odbyło się w tempie ekspresowym, ale widzieliśmy najważniejsze zabytki: Złote Wrota, kilka przepięknych cerkwi i kościołów, Plac Niezależności (najbardziej reprezentacyjny plac Kijowa) i przeszliśmy się ulicą Chreszczatyk. Kijów okazał się być czystym i całkiem ładnym miastem, z bardzo szerokimi ulicami. Na pewno warto tu spędzić chociaż jeden dzień.

                        Dworzec w Kijowie - piękny i przede wszystkim czysty - u nas rzadkość.

Złote Wrota


 
Monaster św. Michała Archanioła


Pomnik Kozaka Mamaja

Ulica Chreszczatyk


Blok z ogromną ilością anten satelitarnych i klimatyzatorów.

Po zwiedzeniu Kijowa czekała nas już tylko kilkunastogodzinna podróż do Symferopola. Kiedy wróciliśmy do pociągu, okazało się, że do naszego przedziału dosiadło się dwóch Ukraińców. Okazali się być bardzo sympatyczni, jeden z nich dał nam namiar na kwaterę w Symferopolu. Jednym słowem nasze obawy o to, czy o czwartej nad ranem uda nam się znaleźć jakiś nocleg na najbliższy tydzień, okazały się bezpodstawne.

W Symferopolu o czwartej rano przywitała nas ciepła pogoda i tak już zostało do końca naszego pobytu na Krymie.


Dworzec w Symferopolu

(c.d.n.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)